Wróg ludu Henrika Ibsena w reżyserii Andrzeja Waldena to pierwsza premiera sezonu 2017/2018, na którą zapraszamy 21 października o godzinie 19.00. Podczas konferencji prasowej o spektaklu opowiadali jego twórcy.
- Dajemy widzom szansę kontaktu ze światową literaturą klasyczną. Warto skorzystać z tej okazji i ją poznać – mówił Marek Mokrowiecki, dyrektor Teatru. - Rok ubiegły zakończyliśmy Nosorożcem Ionseso, parę lat temu był Proces Kafki i w ten nurt repertuarowy wpisuje się Wróg ludu – mówił.
- To jeden z pisarzy, który otworzył nowoczesny teatr w Europie. Przez dziesięciolecia m.in. z niego rodziła się światowa dramaturgia. Był jednym z twórców teatru realistycznego z elementami naturalizmu – dodał Andrzej Walden, reżyser i scenograf przedstawienia.
Andrzej Walden to reżyser z 42-letnim doświadczeniem. W Płocku reżyserował m.in. Lekcję Ionesco (1990), Czego nie widać Frayna (1993), Don Juana Moliera (1994) czy Kota w butach Jana Brzechwy (2002). Do Płocka wraca po kilkuletniej przerwie.
Czego możemy się spodziewać po najnowszej premierze? - Jest to spektakl bardzo aktualny, polityczny. Od samego początku, gdy sztuka powstała, zyskała wielką sławę, i do dziś się nie zestarzała. Opowiada o idealiście, który ma przeciwko sobie ludzi wchodzących w różne układy – ten mechanizm zawsze będzie aktualny – opowiadał Mokrowiecki. Za Szekspirem powiem - przyjdźcie, przejrzyjcie się, nadstawiamy zwierciadło – zapraszał na spektakl dyrektor.
- Aktualność tego dramatu polega na tym, że jak mówi jeden bohater sztuki, polityka zawsze jest rzeczą najważniejszą, zawsze będzie to starcie między ludźmi posiadającymi władzę i tymi, który chcą ją zdobyć, tak jest od początku świata. Ten konflikt zawsze będzie istniał. I zawsze będzie ciekawe to, co się zadzieje z człowiekiem, który stanie pośrodku.
- To sztuka o tym, jak idealista, fanatyk dostaje się między polityków. Tych, który mają władzę i tych, którzy chcą ją wyrwać. Idealista ma sprawę do załatwienia, ale nie umie jej załatwić w sposób kompromisowy, przestaje widzieć rzeczywistość, widzi tylko ideę i to jest jego problem – mówił reżyser. - Ibsen napisał po latach, że jego bohater wydaje mu się młodzieńczo śmieszny i niepoważny. W tym utworze jest ukryty pierwiastek komediowy. Bohater co prawda ma rację, ale spełnienie jego postulatów, spowodowałoby totalną katastrofę. Wiadomo, że mechanizm, w który się dostał go zetrze, chyba że się w niego wkomponuje. Pytanie - czy walczyć? Czy się wkomponować?
- Albo dać się wkomponować i w tym układzie robić swoje? – dodała Julia Chętkowska, odtwórczyni roli Petry, córki doktora Stockmanna i nowa aktorka naszego Teatru. - Przede wszystkim bardzo się cieszę, że jestem w tym zespole, bo jeśli chodzi o kolegów, to lepszych nie można sobie wymarzyć. Zawsze mogę poprosić ich o radę i opinię i odnaleźć w tym coś cennego – mówiła aktorka. – Petra, którą gram, jest zapatrzona w ojca, to idealistka, rozumie, co ojciec chce przekazać światu, ciężko jej patrzeć na to, jak wszyscy traktują ojca. Od początku do końca stoi murem za ojcem. Jest trochę bardziej racjonalna, bo nie wpada w takie szaleństwo, jak on. W tamtym czasie kobieta, żeby mieć posłuch w świecie, w którym dominowali mężczyźni, musiała być bardziej stanowcza, pewna siebie, żeby zyskać posłuch. Nie jest to wielka rola, próbuję grać trochę bardziej dojrzałą osobę, niż jestem – zdradzała Julia Chętkowska.
Rolę doktora Stockmanna zagra Szymon Cempura.